Nie silę się na ekspertyzy ale po (moim zdaniem) nieudanym jednak "Las 4 rano" JJK wrócił do tego co u niego zawsze ceniłem najbardziej - klimat, nastrój - zwał jak zwał. Może i nie ma tu już tego "realizmu magicznego" z czego był znany ale jest to "Coś" co zawsze wyróżniało Kolskiego spośród innych reżyserów. No i podkreśliłbym rolę Jankowskiego (bo Grażyna Błęcka-Kolska jak zawsze bezbłędna). Wspaniały film