Ta obyczajowość kulturowo - wiejska przewijająca się w filmach Kolskiego jest bardzo
wyrazista. Film warty obejrzenia, daję 7, zdjęcia, plenery i rekwizyty są atutem tego filmu.
To jego kino (Kolskiego) jest bardzo wyalienowane, koleś ma niepowtarzalny styl.
Z drugiej strony jest to ciężkie kino.
Faktycznie J.J. Kolski dopracował się własnego stylu, ba może zawsze go miał - jego filmy są bardzo spójne. Człowiek zawsze jest ukazany na tle przyrody, czy cierpi czy celebruje zawsze na jej tle, jest pogodzony ze światem przyrody, świadomy nierozerwalności tej naturalnej więzi - akceptujący swoją przynależność do fauny i flory, większe zrozumienie odnajduje w niej niż w innych ludziach.
Filmografia Kolskiego jest niczym tom opowiadań, które wyszły spod pióra świadomego artysty. Zarówno pierwsze filmy jak i najnowsze dzieła noszą znamiona tego samego stylu, dają podobny przekaz, czas mija a przesłanie tych dzieł ciągle jest aktualne. Jego styl bardzo przypomina mi "realizm magiczny" wciąż bliższy literaturze niż kinu.
"Pogrzeb kartofla" jest opowiedziany niby zwyczajnie, oszczędnie (nie skandalizująco, bez rozbuchania charakterystycznego dla filmów o podobnej tematyce) a przedziera człowiecze myśli na wskroś, zostaje z człowiekiem na długo.